Lata ’80 i ’90 to niezwykle barwny okres w świecie mody. Wtedy właśnie na ekranach telewizorów i ulicach królowały motywy zwierzęce. Dziś, gdy animalistyczne wzory święcą swój wielki powrót na światowe wybiegi, wiele marek zegarkowych postanowiło wzbogacić swoją ofertę o akcesoria nawiązujące stylistycznie do tego powracającego trendu. Jedną z marek o profilu modowym, która rozbudowała swoje portfolio o zegarki oparte na fakturach i kolorach inspirowanych światem zwierząt, jest holenderski Cluse. Brand znany jest przede wszystkim z wyjątkowo uniwersalnych, minimalistycznych zegarków i biżuterii. Wyraziste, faunistyczne wzory pasków stanowią więc swoisty eksperyment i wypłynięcie na nieznane firmie wody. Czy ryzyko się opłaciło?
Początki holenderskiego safari
Stosowanie zwierzęcych motywów nie jest sprawą łatwą, ich nieodpowiednia aplikacja może prowadzić do przekroczenia delikatnej granicy kiczu. Dlatego właśnie wielu producentów decyduje się podążyć łatwiejszą drogą i unika ich stosowania w swoich produktach. Zachowanie w tej materii odpowiedniego umiaru i wyczucia, pozwala nielicznym firmom, które się na użycie animalistycznych wzorów zdecydują, na stworzenie dodatków wyjątkowych, jak żadne inne podkreślających indywidualizm noszącej je osoby. Co prawda w ofercie Cluse już wcześniej pojawiały się pojedyncze modele, na paskach o fakturze zbliżonej do skóry węża, czy jaszczurki, były one jednak bardzo subtelne, wręcz starały się chować w cieniu zegarka do którego zostały przytwierdzone. Podejrzewam że były to pierwsze nieśmiałe przymiarki, do wypuszczenia na rynek modeli o których traktuje niniejszy tekst. Wiatr zmian swoim działaniem objął dwie bardzo popularne kolekcje zegarków Cluse: Triomphe oraz La Tétragone.
Zegarek CLUSE La Tétragone Gold CL60020
„Krokodyla daj mi luby”
W przypadku linii La Tétragone holenderski producent postawił na paski o fakturze imitującej skórę krokodyla. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, gdyż wyrazisty deseń dużych łusek idealnie współgra z kwadratową, minimalistyczną kopertą właściwą dla wszystkich zegarków z serii La Tétragone. Cluse zaprezentowało aż pięć nowych modeli z tej kolekcji, co pozostawia bardzo duże pole manewru w kwestii doboru zegarka do konkretnego stylu ubioru. Znajdziemy tu modele zawieszone na paskach w kolorze : zgaszonej zieleni, jasnej szarości, migdałowym, beżowym oraz różu indyjskiego. Powyższe modele zachowują bardzo dużą uniwersalność (to już znak rozpoznawczy marki Cluse), jednak specyficzna kombinacja kopert o zaoblonych rogach, oraz intensywnych krokodylich faktur, predysponuje je zwłaszcza do wykorzystania w stylizacjach retro.
Nadgarstek w objęciach węża
Kolejną kolekcją która doczekała się swej gadziej odsłony jest Triomphe. Perłowe tarcze i okrągłe koperty, królujące w tej serii, wzbogacono o paski imitujące swą barwą i fakturą skórę węża. Warto tu zwrócić uwagę na dokładność z jaką Cluse odwzorowało wygląd wężowej łuski – naprawdę robi to świetne wrażenie. O wyjątkowym kunszcie marki Cluse świadczy też fakt, że pomimo zastosowania tak intensywnego i wyrazistego wzoru, nowe zegarki Triomphe nie straciły prawie nic na swojej uniwersalności (nie mamy pojęcia jak to działa, ale działa 🙂 ).Bez większych problemów, przy okazji sesji zdjęciowych, dopasowane zostały zarówno do codziennych jak i wieczorowych stylizacji za każdym razem stanowiąc ich gustowne zwieńczenie. Po prostu magia 😉
Zegarek CLUSE Triomphe CL61007
Zegarek CLUSE Triomphe CL61009
Nowe modele Cluse Triomphe oraz La Tétragone z pewnością można uznać za udane. Holenderskiej marce udała się trudna sztuka wprowadzenia innowacji w swoim portfolio, bez jednoczesnego utracenia wyjątkowego, firmowego stylu. My jesteśmy na tak 😉 A co wy myślicie o nowych zegarkach Cluse? Zapraszamy do dzielenia się swoimi przemyśleniami w komentarzach.
